Trudno mi podsumować to dzieło. Wydaje mi się trochę powtórką z "O ludziach, i potworach" tego reżysera, z tym że tutaj "ludzkie bestie" to nie elita, a ofiary komunizmu. Całość wydaje się być wręcz pokazem slajdów- film jest bardzo krótki, postaci bardzo dużo, a sceny "mówią same za siebie". Brutalność jest jeszcze bardziej brutalna, bo pokazana jakby była czymś normalnym. Każdy żyje wg. swoich zasad, jeśli są one amoralne to i tak tego nie zauważa, zabić czasem trzeba, warto olać życie innych żeby nie pakować się w kłopoty, nie warto za to zmieniać przyzwyczajeń. To wszystko jest z jednej strony tak groteskowe, z drugiej tak realistyczne, że zapada w pamięć. I choć dla widza to tylko niecałe 90 minut, to gwarantuję, obrazy z filmu będą wracać. Najlepsze dzieło Bałabanowa to jednak nie jest, ale reprezentatywne owszem.