Tak powiedział mój ś.p. wujek, jak zapalił papierosa marki Wierchowina, choć całe życie palił Sporty, które lekkie nie były. Co ruskie, to mocne, a ten film tej tezy dowodzi.
Kino amerykańskie, zdominowane przez producentów oczekujących efektów od ciągle tych samych klisz, już dawno straciło swój autentyzm, którego resztki możemy jeszcze znaleźć w Europie. W „Ładunku 200” autentyzm aż boli, a brutalność mierzi. Mam wrażenie, że Bałabanow podobnie postrzega świat jak nasz Wojtek Smarzowski. Dla mnie podobieństwa, np. z "Domem złym" były oczywiste już na początku filmu.
Kawał solidnego kina, ale nie dla wrażliwych.
Trochę zabawnie że użyłeś słowa "amerykańskie", bo scenariusz "Ładunku 200" jest niemal co do słowa skopiowany z powieści Faulknera "Sanctuary". Zresztą dziwię się, że tyle osób się nabrało, bo ja miałam szybko skojarzenia z amerykańską prowincją i dlatego to sprawdziłam. Bałabanow sprzedał naiwniakom plagiat jako "prawdziwe wydarzenia w ZSRR" xD
OK. Jeśli to rzeczywiście plagiat, to jako autor scenariusza, Bałabanow zasługuje na napiętnowanie. Zaznajomienie się w tą informacją, nie zmienia jednak ani mojej oceny filmu, ani powyższej wypowiedzi. Gdyby za tą powieść wzięli się Amerykanie, producenci wymogliby włączenie do scenariusza co najmniej 2 strzelanin, pościgu samochodowego i wiszenia na gzymsie (lub nad przepaścią), a do głównej roli zaangażowaliby łysego Łylisa - bo inaczej hamburger się nie sprzeda. Zresztą Ty też oceniłaś film bardzo wysoko :-)
Oceniłam wysoko bo film jest bardzo dobry jako adaptacja powieści Faulknera.
Co do Amerykanów, nakręcili oni sporo brutalnych filmów o redneckach mordujących i gwałcących przybyszów, którzy przypadkowo zabłąkali się na amerykańską prowincję.