Juz dawno w trakcie seansu nie mruknąłem sobie z uznaniem pod nosem : O, ja pie...ę" :)
Ładunek dał radę. Jak w temacie: 8/10
jest tam taka jedna fajna scena, bierze w niej udział trup komandosa, jego narzeczona, dwóch policjantów.......masakra :)
Mnie niestety nie poschizował. Za dużo obejrzałam filmów tego typu.
Ale na szczęście jakieś filmy są mnie jeszcze w stanie poruszyć, ten niestety tego nie zrobił.
Podoba wam się ten film ze względu tylko na brutalne sceny? Wg. mnie "Ładunek 200" oprócz ukazania realiów ZSRR, nic innego nie wniósł. Wszędobylskie chlanie, syf, bieda,marazm, otępienie, obojętność w tym filmie jakoś nie przemówiły do mnie. Jakim cudem ten film jest tak wysoko oceniony? Jak to wszystko posklejać ze sobą? Jakiś profesor-ateista, psychol, chłopak obojętny na losy bohaterki, żona skazanego za morderstwo. Czy to ma jakieś znaczenie symboliczne, oprócz ukazania 'tamtejszego życia'? Czym się tu podniecać?